10 lip 2016

Od Sillieny cd. od Jacka

   Wycierając głowę ręcznikiem, który wisiał na starym połamanym wieszaku, zeszłam na dół do chłopaka. Byłam owinięta w ręcznik, więc musiałam znaleźć jakieś nowe ubranie, tamto było już brudne, poplamione krwią, porwane... nie dla mnie. Może nie jestem jakąś modelką czy czymś tam, ale nie przypadło mi do gustu chodzenie w takich beznadziejnych ciuchach. 
Zejście na dół trwało kilka sekund, jednak długich sekund. Denerwowały mnie schody, które skrzypiały strasznie, nie ważne jak na nie stanęłam. Chciałam bowiem je zniszczyć, rozwalić już całkowicie, ale nie opłacało by się. Na samym dole chłopak zadał mi kilka pytań, a gdy stanął obok mnie, odepchnęłam go tylko z taką siłą, aby usiadł na kanapie, która znajdowała się za nim.
- Za dużo pytań – mówię kategorycznie, po czym rzucam z głowy mokry ręcznik na krzesło.
Kucnęłam przy najbliższej szafce, w poszukiwaniu jakichś ciuchów. Chłopak się nie odzywał, gdyż zakazałam mu tego gestem. Posłuchał się, a ja w nagrodę dalej poszukując czegoś dla siebie, odpowiedziałam mu.
- Targowanie uratowało ci życie – zaczęłam. - Uwielbiam to robić. Ty jesteś młody i do czegoś przydatny, a on był za stary, żeby nawet szybko uciekać. Do tego nie spodobało mi się, w jaki sposób się do mnie odzywał – odparłam na jego dwa ostatnie pytania, po czym weszłam na półkę, by odtworzyć kolejne drzwiczki. Towarzysz dalej milczał, chyba zrozumiał, że coś za coś i za spokój, który mi daje, odpowiem na jego głupie pytania. Niech zna mą sprawiedliwość, coś za coś. - A co do pierwszego pytania... Wątpię. Po co mi dwie dupy do obrony? I tak starczy mi jedna maruda.
Udało mi się w końcu znaleźć jakąś fioletową zwiewną sukienkę, która była cała. Była bardziej jak jakieś prześcieradło, które ktoś uszył w suknię na ramiączkach i z czarnym paskiem w talii. Poszłam więc do kuchni, aby tam zrzucić z siebie mokry ręcznik, a nałożyć coś normalnego. Sięgała mi trochę powyżej kolan i była taka lekka, że prawie jej nie czułam. Szkoda tylko, że nie znalazłam żadnej bielizny.
- Jeśli ci się nudzi, możesz poszukać mi jakieś bielizny – odparłam wchodząc do pokoju, gdy nagle w progu pojawił się jakiś mężczyzna. Spojrzałam na niego surowym wzrokiem i od razu kazałam mu wypieprzać z mojego terytorium. W jego oczach pojawił się strach, ale pomimo to uparł się, że zostaje tu, ale nam nie będzie przeszkadzać.
- To moje terytorium – odparłam, po czym z moich pleców wyciągnęłam kagune, czyli macki. Gdy zobaczył dwie pary mojej broni, puścił się drzwi i odsunął parę kroków, wpatrzony we mnie z ogromnym strachem.
- Czekaj! - usłyszałam za plecami, gdy miałam go już atakować. 
Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na chłopaka, a w tym czasie złapałam nieprzyjaciela za nogę, aby nie uciekł. Ku mojemu szczęściu wywalił się uderzając głową o posadzkę.
- Jeśli nie lubisz krwi, idź szukaj mi tego, co ci kazałam, a zlikwiduje go z dala od twoich bojaźliwych oczu – powiedziałam surowo, po czym delikatnie podniosłam nieznajomego i nim potrząsnęłam. W skutek tego wypadło mu z bluzy parę rzeczy, ale najpierw chciałam się go pozbyć. A raczej zawiesić gdzieś na słupku, aby inni wieśniacy trzymali się z dala od tego miejsca.
<Jack?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz