4 lip 2016

Od Jacka cd. od Sillieny

   Pięć. Tylko pięć. To i tak mało, a ta idiotka zmarnowała jedną. Niestety czasu nie cofnę. Starczy mi to na kilka tygodni jeśli dobrze pójdzie. Jeśli będę brał jedną na tydzień, powinienem sobie poradzić. Wstałem niezadowolony z obrotu spraw i zabrałem swoją własność. Niektóre strzykawki były ubrudzone krwią, co zdecydowanie mnie nie cieszyło, no ale grunt, że igły są nienaruszone. Były najważniejszą częścią strzykawki, zaraz po zawartości. Więc teraz jestem bez wody oraz leków. Bez tego drugiego przeżyję, jednak wodę będę musiał zdobyć. Heh, prawdziwa walka o przetrwanie, a najtrudniejszych czas, gdy będzie jeszcze gorzej. Mam nadzieje, że ta baba więcej nie wejdzie mi w drogę. Trochę rzeczy mi się przyda, a pewnie przy następnej okazji do wymiany zabrałaby wszystko. Oczyściłem strzykawki w kuchni, gdzie jeszcze chwilę posiedziałem. Nie spieszyło mi się. I tak nie miałem gdzie iść, więc równie dobrze mógłbym tu zostać, gdyby nie jedno ale. Mianowicie ona. Wiadomym dla mnie było, że się stąd nie wyniesie, a ja zawsze mogłem znaleźć sobie inne miejsce do posiedzenia. W końcu ona była tu pierwsza. Rozejrzałem się jeszcze szybko, po czym chwyciłem plecak i wyszedłem. Myślałem, że nieznajoma już odeszła, jednak ta siedziała na tym, co pozostało z dawnego samochodu. Chciałem ją minąć bez słowa, rozmowa była zbędna.
-Jest mi ciebie żal, więc dam ci małą radę- zwróciła się do mnie, gdy obok niej przechodziłem.
Spojrzałem na nią pytająco, zatrzymując się zaciekawiony. Zdziwiło mnie nieco to, że to ona zaczęła jako taką rozmowę. Rozumiem wszystko, ale radę? Ciekawiło mnie, jaką ona może dać mi radę. Że ćpanie mnie kiedyś zabije? Nic innego nie wpadło mi do głowy, a to sam bardzo dobrze wiedziałem od tak dawna. Ewentualnie powie mi, że mam się więcej do niej nie zbliżać.
-Słucham panią uważnie- mruknąłem niezbyt przejęty jej słowami.
Zmarszczyła brwi, jakby zastanawiając się, czy aby na pewno mi to powiedzieć. Jej słowa mnie nie zbawią, może nie mówić.
-Wynoś się stąd- powiedziała.
Uniosłem jedną brew. To jest to, co chciała mi powiedzieć, czy może zrezygnowała? W sumie wszystko mi jedno i tak mnie to nie interesuje.
-Dobra rada- prychnąłem ironicznie.
-Jeśli chcesz zostać zjedzony, możesz zignorować moje ostrzeżenie- mruknęła, a w jej tonie dało się słyszeć obojętność- Ja tylko chciałam ostrzec jednego bezwartościowego kretyna.
Ja chciałem jej coś odpowiedzieć, jednak nagle w głowie pozostała mi tylko jedna część jej wypowiedzi. Zjedzony? Rozejrzałem się, myśląc, że w pobliżu widzi jakiegoś mutant, jednak ja niczego nie dostrzegłem. Pewnie sobie ze mnie żartowała, jednak wolałem się upewnić, że w okolicy jest bezpiecznie.
-Jak to zjedzony?- zapytałem, na co ta jedynie się uśmiechnęła.
-Mutanty lubią ludzi na wiele sposobów, wiesz?- odpowiedziała na pytanie pytaniem, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Kazała mi spadać i wspomniała o mutantach. Było pięćdziesiąt procent szans, że jakiś jest w pobliżu.
-Skąd wiesz, że jakiś jest w pobliżu? - ciągnąłem serię pytań.
-Po prostu wiem- westchnęła.
Nie miałem pojęcia czy mówi prawdę, ale wiedziałem, że będę żałował tego co zaraz zrobię. Podszedłem do dziewczyny, zaraz łapiąc jej nadgarstek i ciągnąc w stronę, z której przyszedłem.
-Jeśli nie ściemniasz, to powinniśmy jak najszybciej stąd spadać- stwierdziłem.
<Sillieny?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz