25 lip 2016

Od Natalie

   Przeciągnęłam się leniwie. Rozejrzałam się nie przytomnie wokół, jak każdego ranka. Przez rozbite okno napływały do rozlatującego się pomieszczenia nieśmiałe promyki słońca. Podniosłam się, przecierając zaspane oczy. Przeczesałam błękitne włosy połamanym grzebieniem bez połowy ząbków znalezionym w obecnej kryjówce. Przygładziłam ubranie i założyłam nieodłączny element mojego stroju - słuchawki. Zerknęłam z przyzwyczajenia na potłuczone lustro wiszące ledwo na ścianie. Obróciłam się i wyszłam przez wiszące niepewnie na jednym zawiasie drzwi. Po drodze zgarnęłam wiszący na niskiej gałęzi worek-plecak, i zarzuciłam go na plecy. Sprężystym krokiem ruszyłam w stronę lasu. Skradzioną sałatą się nie najem. Pora nazbierać czegoś smaczniejszego. Na takie "polowania" chodziłam od czasu do czasu, bo nie mogło to zastąpić porządnego jedzenia. Za to służyło za dobrą przekąskę. Weźmy na to np. takie jagody; na obiad nie wystarczy, ale za to będą świetnym dodatkiem do innych pokarmów. Co prawda od wybuchu nie jem jak królowa, (przedtem zresztą też nie byłam zbyt bogata) ale dało się tak żyć. Choć było dość ciężko.
   Powoli zagłębiałam się w ciemny las. Nagle usłyszałam coś wielkiego przedzierającego się przez zarośla. Odwróciłam się błyskawicznie w tym kierunku. Z pośród drzew wyłoniła się ciemna sylwetka. Cofnęłam się gwałtownie. Przede mną stał mutant. Nie byłam w stanie stwierdzić nawet, czym był wcześniej. Ale czymś dużym. I zdecydowanie przybyło mu na wzroście. Gdyby ubyło, to musiałby chyba być słoniem. W każdym razie cokolwiek by to nie było, już zdążyło mnie zauważyć. I chyba było głodne. Jednym wielkim susem znalazło się przy mnie. Może kangur? Zamachnęło się. Szybko odskoczyłam, a jego pięść rozwaliła kamień obok mnie. Raczej goryl. Przebiegłam pod jego wyciągniętą ręką i schroniłam się za szerokim pniem drzewa. Rozejrzał się. Zaczął węszyć. Spojrzał na drzewo za którym się schroniłam, i zaczął iść w jego kierunku. Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu jakiejkolwiek drogi ucieczki. Nagle zobaczyłam jakąś postać, a potem wielkie cielsko mutanta zwaliło się bez czucia na ziemię. Zerknęłam na wybawiciela, próbując określić, czy może mi w jakiś sposób zagrozić. Uznając, że lepiej jak najszybciej się oddalić, postanowiłam nie zwracać na siebie zbytniej uwagi nieznajomego. Przeszłam kilka kroków i już miałam postawić kolejny, kiedy ktoś położył mi rękę na ramieniu.
- Gdzie się wybierasz?- zapytał. Odwróciłam się z obawą.
<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz