31 lip 2016

Od Ganty cd. od Asami

   Kiedy poprosiła mnie o doprowadzenie to brzmiało dla mnie tak jakby podała mi swoją głowę na tacy. Uśmiechnąłem się delikatnie, gdy dodała że mieszka w opuszczonej dzielnicy, wszystko układało się coraz lepiej. 
- Nie ma problemu. - powiedziałem. A moje oczy jak zwykle błysnęły, jednak ona wydawała się być na tym punkcie ślepa. Czyżby naprawdę jeszcze nie zauważyła że jestem mutantem? Może jest daltonistką, albo po prostu za bardzo ufa ludziom. A istnieje też taka możliwość że ona sama jest mutantem. Oj tam . Nieważne. Ważne jest to że nie ucieka z krzykiem, jak większość. 
Szliśmy powoli w skazanym kierunku. Miałem wrażenie że specjalnie wybiera jak najbardziej ciemne i opuszczone uliczki. Ciągle rozmawialiśmy, głównie to ja pytałem a ona odpowiadała. Lubię poznać nieco swoją ofiarę . Rozmawiając tak z nią nie zauważyłem nawet ile doskonałych okazji przegapiłem, aby zaatakować. Tyle razy podczas drogi nie było nikogo innego na ulicy oprócz nas. Z łatwością wtedy mogłem przystąpić do ataku, ale jednak rozmowa wydawała mi się bardziej interesująca i mówiłem sam do siebie: - E tam. Za chwilę znowu będzie okazja. 
W pewnym momencie naszej "podróży" na naszej drodze stanęły trzy ogromne dobermany. Piana wypływała im z pyska wodospadami. A ich czerwone oczy lśniły w ciemnej uliczce, w której się znajdowaliśmy. 
Asami stanęła jak wryta. Ja spokojnie powiedziałem do niej:
- Tylko nie uciekaj. 
Po czym wyciągnąłem z jednej ze skrytek w moich spodniach nóż. 
Uśmiechnąłem się i zmierzyłem wzrokiem 3 czworonożne postacie, które zaczęły lecieć w naszym kierunku. Zanim dobiegły, popchnąłem Asami w tył, tak aby sam zostać na przeciw psom, które już skoczyły by dostać się do mojego gardła. Przed dwójką z nich zrobiłem unik, a trzeciego złapałem podczas skoku za łeb. Ten próbując się uwolnić machał łapami w powietrzu. Utrzymanie psa za samą czaszkę byłoby bardzo trudne dla człowieka, ale ja przecież mam to szczęście że moją mutacją jest nadludzka siła. Zacząłem coraz bardziej zaciskać dłoń na jego czaszce dopóki ta nie pękła, a jego mózg i krew nie obryzgały mnie . A jego już nieżywe ciało upadło bezwładnie na ziemię. Popatrzyłem na swoją dłoń która przesiąknięta była krwią. Nie mogłem powstrzymać tego swojego dziwnego nieludzkiego instynktu. Oblizałem ją, zapominając o dwóch pozostałych psach. Które zaatakowały mnie od tyłu. Upadłem na brzuch, a one zaczęły rozrywać moją bluzę na plecach. Jednak szybko i bez większego trudu wstałem, tym samym zrzucając z siebie dwa pozostałe. Które teraz zaczęły gryźć mnie po nogach, sprawiając że coraz bardziej zaczynały krwawić. Zrobiłem zamach i odwracając się wbiłem nóż w głowę jednego z psów, który zaczął piszczeć i drgać. Zacząłem niemiłosiernie wiercić w jego głowie, dopóki ten całkiem nie zesztywniał. Gdy był już martwy, nadepnąłem na niego ostatecznie łamiąc mu całe ciało żeby mieć pewność że już nie wstanie. Gdy tak bawiłem się z tym, zapomniałem że jest jeszcze trzeci. Wtedy usłyszałem Asami, zauważyłem że ostatni żywy pies dał sobie spokój ze mną i zaatakował ją. O nie. Nie ma mowy. Ja pierwszy ją znalazłem. - mówiłem w myślach sam do siebie. Po czym podszedłem do nich, pies szarpał Asami za nogę . Na mnie nie zwrócił nawet uwagi. Urażony tym faktem kopnąłem go z całej siły w żebra, ten pisnął z bólu tym samym puszczając nogę Asami. Powtórzyłem kopniaka tym razem w pysk, pies cofnął się i już mocno zdenerwowany rzucił się na mnie przewracając mnie. Upadłem na plecy a ten skoczył na mnie. Był najsilniejszy z całej trójki. Siłowałem się z nim nie pozwalając jego kłom dotknąć mojej twarzy. Nóż wypadł mi gdzieś, tak więc jedną ręką siłowałem się z nim a druga szukałem obok siebie noża, gdy w końcu poczułem że mam coś w ręce. Wbiłem mu to między oczy. Pies padł nie żywy, ja ściągnąłem go z siebie i zauważyłem, że wbiłem mu w głowę najzwyklejszy drewniany patyk. Co było dla człowieka prawie nie możliwe, teraz Asami musiała się zorientować, że nie jestem zwyczajnym człowiekiem. Popatrzyłem na nią.
<Asami?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz